Tak mnie naszło. Nie potrafiłem inaczej. Następny wpis już w 2009 roku. Oby.
Lepiej klinkąć w okno z filmem i oglądną to z pozycji YT, bo tu ścina dość mocno.












Ania foci modelki, mieszka w Warszawie, ale w gruncie rzeczy jej nie lubi i woli rejony bliższe Żywca. Rafał jest z Białegostoku, też mieszka w Warszawie, pracuje w Dzienniku jako fotoedytor. Do niedawna byli parą, teraz są przyjaciółmi. I ponoć im tak dobrze. Oboje są moimi serdecznymi przyjaciółmi. Horni Becva 13.12.2008 r.
Michał to mój poznański kolega z ITF'u, sfotografowany podczas powrotu ze szkoły w niedzielę 14 grudnia 2008 r. koło miejscowości Ponięcice przy drodze nr 45 Opole - Racibórz. Michał przed dwoma tygodniami wrócił z Iraku, gdzie przez pięć miesięcy żył i fotografował społeczność Kurdów. Przywiózł ponad 200 fotografii, którymi zdominował ten zjazd szkoły. Jego tato jest znany ze swoich wielkich rzeźb owadów ze stali.
Czwartek upłynął na dojazdach i zakupach wstępnych. Alkoholu nie kupiłem po raz pierwszy od początków lotnictwa. Świderek zapewnił kratę Króla, więc było czym zabić efekty spożywania posiłków na terenie ośrodka Pekárny Rališka. Co dziwne, na tej stronie podana jest informacja: W ośrodku serwowane są smaczne posiłki. To ja mam problem z tym, by określić, gdzie na prawdę byłem. Z niedzieli na poniedziałek, czyli na dzisiaj, nie spałem tez zbyt wiele. Za to wiele czasu spędziłem w kiblu.
Na przykład w piątek Kaśka (tu w czarnej bluzce) nie spodziewała się, że w sobote 30 polskich gęb zaśpiewa jej Sto Lat z okazji trzydziestu pięciu lat. Winni tej sytuacji w jakiejś części znjadują się poniżej.
Na przykład taki pierwszy z lewej, Rafałek, co asystyje Szymonowi w jego testach. Rafałek wpadł na pomysł, że trza TW Sagatowskiej coś przekombinować. No nie on, a przypominacz z portalu społecznościowego. Na barierce siedzi Najmniejsza Ania Świata, opiera się odpowiedzialny za gruzińską aferę z udziałem polskiego prezydenta Pawka. Prawie niewidoczny jest Stachu, w ogóle nie widać Magdy.
I przez to niedziela łatwą nie była. Tu już w Polsce, objazd tuż za granicą, jeszcze przed Raciborzem. Nie spałem. Prawie nic. do tego kupiliśmy z Katką set fikuśnych chrupek z chin i zaczęła swędzieć mnie twarz, język, gardło. Zapiłem znalezioną przypadkiem tabletkę telfastu i jakoś się udało.

Lokalny się dzisiaj ujawnił i powrócił w wielkim stylu, z wielkim hukiem, z wielką pompą przywitany na łamach Obrazowego Terroryzmu. Tym razem ku swojemu zadowoleniu i zadowoleniu swojego właściciela prezentuje co i jak się znalazł w pustym niedzielnym centrum Wrocławia. Ujawnił w cieniu odbicia pół sztucznego futra okalającego kaptur jego przyodzienia. Zafascynowany ciekawą architekturą poznał ją na przestrzał wprost z widokiem na drugą stronę Odry. I tak jednym jedynym strzałem unicestwił formę budynku zaklętego za oknem drugiego w odbiciu trzeciego i siebie samego.