2008/07/25

Lokalny Artysta w drodze do...

No nie nie nie. Nie nad jezioro. L.A. był nad jeziorem w niedzielę, ale jako rasowy outsider lansujący się na wysoką sztukę używał średnioformatowego aparatu a nie cyfraka, stąd foty w piątek. Lepsze to niż lansować się na styl EMO, bo przyjdą Ruscy i wszystkich EMO do lagrów. Tak pisali wczoraj w sieci. Bo u Ruskich EMO to tacy nowi punkowie, ale zamiast irokezów mają po dwie próby samobójcze.

W drodze do to temat dzisiejszego wpisu. L.A. od lat związany jest z miejscami wokół zbiornika Jeziora Turawskiego na Opolszczyźnie. Ponieważ załapał się nolens volens na okres komuny, to pamięta doskonale jak nad to jezioro w lecie ciągnęły zastępy górników, hutników, spawaczy, nauczycieli. Wesoło, pogodnie. Dwa dansingi, jedna smażalnia, dwa sklepy.

Teraz to zupełnie inne miejsce. Mimo to L.A. choć raz w roku musi tam być. To jest jak magnes. Co roku L.A. obserwuje zachodzące tu zmiany i co roku jest smutniejszy. Poza tym wyjazdem. Co prawda to było kilka godzin w czasie których L.A objechał rowerem jezioro dookoła, ale widać jakiś ruch. Jakby odżywało. Może coś się wydarzyło. Może w końcu coś się ruszy.

Ulubione miejsce: Huta szkła Jedlice. Ma to jakąś już poważną nazwę itd, jakiś koncern. Ale L.A. bardzo ja lubi. Nie wie czemu. Po prostu te absurdalne stosy stłuczki wokół pięknie kontrastują z idealnie poukładanymi wieżami z gotowych wyrobów. Bardzo to lubi.
Tymczasem temat tego postu umknął i zaszył się gdzieś w obrazach. Generalnie chodzi o to, że od jutra L.A. zaczyna urlop. Wybywa w inne piękne miejsce, które odwiedził przy okazji pleneru wraz z Pawłem z Falenicy i znika gdzieś na zboczach Masywu Śnieżnika. I nie ma tam śmieci, przyczep, skuterów wodnych, pijanych dyskotek i pól namiotowych. Jest cicho, nie ma dróg, mały drewniany domek, szum Białej Lądeckiej i mała polana w cieniu starych drzew. Do przeczytania po ósmym sierpnia.

2008/07/23

Potomkin wkroczył w Trzeci Wymiar


Tydzień temu okazało się, że technika idzie do przodu. Jakiś człowiek siedzi w brzuchu mojej żony. Macha rękami (mają chyba z centymetr), wierci się i kręci i żywiołowo reaguje, gdy operator USG odpowiednio go poddenerwuje. chyba nawet widziałem po tych nerwach jak wystawia środkowy palec i potem obgryza paznokcie, co świadczy o tym, że to musi być mój potomek. Tyle że jeśli to zdjęcie powyżej, ma być dowodem na to, że 3D jest takie lepsze to ja nie wiem, lepiej mi się ogląda przekroje 2D, więcej na nich widać i znacznie precyzyjniej niż tu. No ale to technika. Ma robić wrażenie. Mi wystarczy i tak to, że jak wyszedłem od lekarza to szczękę miałem 30cm nad chodnikiem, choć szedłem dwunożnie i wyprostowany. Jasny gwint. Siedzi człowiek z brzuchu mojej żony.

2008/07/20

LA na tropie Brzegu




Tym razem Lokalny Artysta terroryzował się obrazowo w Brzegu, do którego zaniosły go jego nogi kręcąc pedałami ile sił w nogach uciekając przed co chwilę przesłaniającymi Słońce ciężkimi deszczowymi chmurami. Podczas drogi obiecał sobie nigdy już nie pisać długich błędnie poskładanych zdań. Trudno. L.A. myślał nie tylko o tym. Obsesyjnie myślał na temat Autobiografii, czyli nowego cyklu. Dopadło go kilka ciekawych spostrzeżeń w tej materii, ale o tym może dowiemy się niebawem. Póki co ma jedną dobrą wiadomość: tuż przed Brzegiem przy wjeździe od Brzeziny jest taka wysoka skarpa nad wielką powierzchnią doliny Odry. Z tejże skarpy widać daleko na horyzoncie charakterystyczny komin elektrowni w Opolu. Co w tym dobrego? Ano to, że L.A. bardzo ją lubi bo widać ten komin znad Jeziora Turawskiego, nad które za 20 minut wyruszy na szybko autem, po pogapić się w przestrzeń. Oława na chwilę będzie oddychać sama.

2008/07/13

Roy Stuart - Volume II - Taschen


Jakim smutnym krajem jest Polska. Doszło to do mnie, gdy na półce w Empiku znalazłem powyższą publikację i przypomniałem sobie, że znam tego autora od chyba 12 lat i nigdy nie udało mi się o nim przeczytać nic w jakichkolwiek polskich mediach. Mogę tylko snuć przypuszczenia takiego stanu rzeczy, a moje wrodzone draństwo na pierwszy ogień rzuca dwie dojmujące polskie skrajności: maniakalny lęk przed pornografią i uwielbienie dla homomniejszości artystycznej. Roy Stuart nie jest ani homoseksualistą, ani producentem zakrawających o pornografię obrazów. Jest mistrzem erotyki wyjętej z najdzikszych zakamarków ludzkich pragnień. Jego fotografie, a właściwie całe foto eseje o pożądaniu osadzone są w niesamowitych lokalizacjach i zawsze światło gra w nich pierwsze skrzypce. Tak czy owak, album Volume II to nie są typowe realizacje do gazet z różem w tytule, gdzie panie w ponętnych pozycjach prezentują swoje narządy w kooperacji z panami lub silikonowymi zabawkami. To modelki, które nie mają pudrowanych odbytów (dla celów sesji porno odbyty w 99% przypadków są pudrowane, aby miały kolor skóry pupy, by nie były ciemne i przez to mniej "apetyczne") czy nabłyszczanych warg sromowych. To modelki i modele grający (choć może "będący") ludźmi, jakich mijamy na ulicy, czy jakimi sami jesteśmy. To także opowiadania o tym, że coś dla większości z nas jest sensem życia, choć jest to teren tabu i teoretycznie w większości maskujemy jako społeczeństwo prawdziwy sens życia, prowadzonego w gruncie rzeczy po szynach pożądania i prokreacji.

Dlaczego Roy Stuart jest u nas mało popularny? Dlaczego Jock Sturges, Eric Knoll? A dlaczego Nobuyoshi Araki akurat odwrotnie? Mam swoją teorię: obłuda. Dopiero wtedy przełknęliśmy wystawy Arakiego, gdy okazało się, że już cały świat uznał jego prace za sztukę, bo gościł w najważniejszych centrach kultury. Eric Knoll czy Roy Stuart nie mieli wystawy w MOMA. Jak nie przyjęli się w konserwatywnej Ameryce, to w skrajnie udającej katolicką Polsce nie mają szans na zwiśnięcie na ścianie jakiejkolwiek galerii. Sturgesa prawdopodobnie by zamknięto w więzieniu. Innym powodem może być to, że my, Polacy, przez wychowanie w duchu katolickim nie umiemy rozmawiać o seksie w kategoriach piękna, tylko albo medycznych (srom, penis), albo podwórkowych (cipa, chuj). Nasz język stał się ubogi w słowa pozwalające na swobodną i nieskrępowaną rozmowę.

Może warto zainteresować się twórczością ww panów, by zrozumieć, że wielki fragment naszej egzystencji ucieka nam przed możliwością określenia go. Chyba że nauczymy się go spychać na tak daleki plan, jak daleko zepchnęliśmy już inne ważne kwestie, które również nas nie ominą.

Aha! A co w środku? Na prawdę piękne fotografie, niesamowite, mroczne, bijące cichym stękaniem i wilgotnym oddechem, ale warto. Na prawdę warto to zobaczyć.

Roy Stuart - Volume II - Taschen - 2008 - pierwsze wydanie 1999 - ISBN: 978-3-8228-3119-9 - 220x300mm, twarda oprawa, obwoluta - cena 49.90

2008/07/09

Z pamiętnika Lokalnego Artysty


Byłem już tam, gdzie jest Nowy Świat. Teraz nadeszła chwila, w której należy zadać sobie pytanie o to, z której strony do niego trafiłem. Niezależnie od tego, znalazłem miejsce, które spokojnie można nazwać Końcem Świata. Takie, gdzie jak coś się pojawia, to znikąd, a jak znika, to nie wiadomo gdzie.





2008/07/08

Początki Fotografii


Kolejny z początków, choć jakby nie do końca, bo gdy go nawijałem, to już wiedziałem, że te początki mam opisane, ale zupełnie o nich zapomniałem, więc chyba się nadaje.

2008/07/07

A tak wogóle...

Szanowni Państwo, naszej redakcji udało się przed kilkoma dniami zrealizować wywiad z Lokalnym Artystą. Przepraszamy za tak późno jest publikowany, jednak nasza korektorka zajmowała się przez ponad tydzień poprawianiem błędów ortograficznych z nagranych na dyktafonie wypowiedzi L.A.

Wywiad zrealizowała nasza najmłodsza redakcyjna koleżanka podczas proszonego spaceru po centrum Wrocławia. Zapraszamy do lektury.

* * *

Mijamy właśnie ulicę Księcia Witolda, Lokalny Artysta trzyma w ręku światłomierz, ale nie widzę aparatu, więc wytaczam pierwsze pytanie:

Wiadomości Poranne: o co chodzi w tym, że nie wykonuje Pan fotografii, ale za to permanentnie mierzy światło?
Lokalny Artysta: To bardzo ciekawe pytanie, nie ukrywam, że przygotowałem się do odpowiedzi na nie. Otóż to nowy model zachowań w konceptualnym dokumencie. Już wielokrotnie dowodziłem, że bzdurnym wynalazkiem jest określenie Subiektywny Dokument, a tym bardziej Nowy Polski Dokument. Ja poszedłem krok dalej. Aby jak najbardziej odsunąć od siebie możliwość manipulacji w obraz, postanowiłem mierzyć światło.

WP: No dobrze, ale jakiś sposób na prezentację tego dzieła już pan opracował?
L.A.: Nie przejmuję się tym. Skoro przez 20 lat mało kto zwracał uwagę na tego rodzaju prace, które wykonywałem, to jakie ma to znaczenie teraz? Otóż żadne. A plusem tego jest to, że zwalnia mnie z ciężkich współczesnych dylematów.


WP: Jakich?
L.A.: No na przykład takiego, jak pracować? Wie pani, ile rozmów poważnych "artystów", uznanych artystów słyszałem, gdzie spierali się oni czy lepiej cyfrą, czy lepiej srebrowo. Albo czy lepiej na barycie, czy lepiej na wydruku... a ulubiona to czy z ramkami od negatywu czy bez nich. I to poważni ludzie z pierwszych stron gazet i z międzynarodowym uznaniem.... ehhh, a tak ja mam spokój. Nie rodzą się we mnie frustracje związane z nowym sprzętem, postępującą technologią, cropem, front focus'em... i całą masą pierdół.

WP: Przyznam, że to dość nietypowe zachowanie, nawet jak na pańskie możliwości...
L.A.: Myślę, że wszystko jeszcze przede mną. Możliwości pomiaru światła bardzo mnie kręcą, bardzo inspirują...

WP: ...i nie ma problemu z powiedzeniem, że "światło było złe".
L.A.: O dokładnie, nie ma tu to absolutnie żadnego znaczenia, bo każde śwaitło jest w przypadku tych działań dobre.

WP: A jakie były reakcje tzw. "środowiska"
L.A.: No nie ukrywam, że bardzo entuzjastyczne, choć jak później się okazało, nie mam szansy na pokazanie czegokolwiek w poważnych galeriach, prasie czy instytucjach związanych z kulturą.


WP: Dlaczego?
L.A.: Bo jestem zupełnie przeciętny. Wg dużej części ludzi człowiek twórczy może być tylko wtedy prawdziwy w ramach swojej twórczości, gdy jest w nim jakaś nutka perwersji, którą on się owija. Żonaty trzydziestolatek nie jest perwersyjny, nawet jeśli co dzień do pracy jeździ z psem.

WP: Czy chodzi panu o to, że dewianci mają łatwiej?
L.A.: Oczywiście.

WP: Ale to źle czy dobrze?
L.A.: Zależy od dewiacji i obiektu dewiacji dewianta.


WP: Nie wydaje się panu, że to troszkę paranoiczna wizja?
L.A.: Alez skąd! Proszę zobaczyć na świat mody. Widziała pani ilu tam dewiantów? A czy ktoś z wielkich projektantów pochwalił się, że ma partnera odmiennej niż swoja płci? Skąd...

WP: ...ale...?
L.A.: Nie nie, żadne "ale". Wystarczy być nie gejem, ale zwykłym pedałem czy inną ciotą, by zagwarantowac sobie droge na skróty do galerii. Bierze sie to stąd, że w umysłach wielu, choć homoseksualiści budzą obrzydzenie, to mają świadomość, że ktoś taki, kto kocha inaczej, ma w mózgu poprzestawiane pewne rzeczy, że dzięki swojej naturze jest s stanie bardziej skrajnie pokazać świat niż ktoś zwykły. Celowo nie używam słowa "normalny", tylko zwykły. Skoro jestem niepedałem, to jestem zwykłym cżłowiekiem i niczego niezwykłego nie zrobię. Skoro tak, to nie mogę wejść w świat wysokiej sztuki. Mogę robic otworki, a nawet najciekawsze inne rpojekty trafią na dno skrzynek pocztowych i ktoś za nie podzękuje wtedy, kiedy już nie będzie 2 płci, tylko sami onaniści.

WP: ...ale Jacykowowi się udało...
L.A.: ...ale co mu się udąło!?


WP: ...no w sztuce jest, ma nawet wejście do Cynamonu...
L.A.: ...spierdalaj pani.

WP: ...no ale...
L.A.: ...jebane chuje.

No i tu Lokalny Artysta stał się już dość zdenerwowany. Odszedł na już większą odległość ode mnie i kontynuował swój pełen nienawiści i złości wywód, przykuwając uwagę przypadkowych przechodniów, a było to gdzieś w okolicy Muzeum Narodowego:

L.A.: Czy pani po prostu nie rozumie, że w tych wszystkich durniach po prostu nie ma już miejsca na zwykłe, ludzkie zachowania? Że wolą sobie wzajemnie lizać tyłki, że nie wiedzą czym jest chęć bezinteresownej pomocy innym? Że wszelkie rankingi takich czy innych artystów budowane są na podstawie jednego klucza? Że muszą być trzy działy (tylko pomiksowne, żeby nie było to tak jasne): kumple, sławni i modni oraz ktoś z mniejszości seksualnych?

WP: Ależ to paranoja!
L.A.: A gdzie tam! Modnego jak kurator nie wypisze, to nikt go nie weźmie na poważnie. Jak nie da kumpla, to nikt potem nie będzie z nim w klubie siedział. Jak nie da homoseksualisty, to okrzyknął go homofobem... A w dupie to mam. Chciałem się po prostu przejść! Nie idź babo cholerna za mną. Spierdalaj!

* * *

Sami Państwo widzicie, że rozmowa z Lokalnym Artystą nie należy w naszej redakcji do wyróżnień. Dziennikarze boją się, ale i tak za wielki sukces traktujemy to, że aż tyle nowych rzeczy dowiedzieliśmy się o aktualnych trendach we współczesnej polskiej sztuce.


2008/07/02

Marcin z Browaru


Marcin jest dyrektorem artystycznym
Browaru Mieszczańskiego we Wrocławiu.

* * *
Świecił Marcin Podgórny

2008/07/01

Ewelina, Piotr i Marek


Ewelina, Piotr i Marek. Wrocław, Browar Mieszczański.
Ekipa regionalnego oddziału TVP, co zrealizowała materiał o wystawie, w której brałem udział. Poszło 23.06.2008 r. w Kawie czy herbacie na TVP 1 o 7.45

* * *

Świecił Marcin Podgórny

Tadek, Przemek i Kuba


Tadek, Przemek i Kuba to moi studenci (no, nie moi, ale przychodzą na moje zajęcia).

To 1/6 składu grupy, co jest u mnie pewną anomalią. Dzień wcześniej reszta strasznie zapiła, a niefortunnie moje zajęcia były pierwszymi dnia następnego. 5/6 grupy właśnie miało syndrom dnia następnego więc woleli spać. Trudno.

Znak czasów - czas znaku

Mieszkam w Oławie, to wie niemal każdy. Nie każdy jednak wie, że Oława to takie miasto z przyklejonym do niej Wrocławiem. W Oławie mieszka około 35 tyś. ludzi, z czego "na oko" 75% z nich na dużych osiedlach. Na tychże osiedlach mamy już dość dużo supermarketów, jest ze 2 należące do Społem, są 2 Biedronki, Intermarche, Carrefour, w budowie lub przygotowaniu jeszcze Aldi, Tesco i Lidl. Razem: 9 dużych sklepów. Już mam to gdzieś, że jest ich tyle, ale ten powyżej borykał się z dużym problemem: kadrą. Dwa miesiące po wybudowaniu stał nieeksploatowany, bo nie mogli zebrać ludzi do pracy. Czy to nie jest znakiem czasów? Może już nikogo nie przekonuje na kasie zarabianie 1300 zł miesięcznie? Może kasjerki będą w końcu łupać po 2000-2500 zł miesięcznie (netto)?? Z całego serca im tego życzę. Spawaczom życzę 5000 zł netto, grafikom 10000 zł netto, kolejarzom 3500zł netto i prawa do emerytury po 20 latach pracy. Życzę podatków niskich podatków, emerytury przed 50 rokiem życia, dzieci po trzydziestce, biodiesla w dystrybutorze po 2.50zł Netto.