2016/12/09

Linia 262 - Polwica po raz pierwszy


Miałem rano chwilę czasu między ratowaniem życia przybłąkanego kota, a pierwszą z trzech dzisiejszych sesji, więc po drodze pojechałem do Polwicy (Polwitz), w której jest kilka intrygujących mnie rzeczy. Po pierwsze na internecie znalazłem informację, że teoretycznie była nitka ze stacji kolejowej wychodząca do fabryki płatków ziemniaczanych, a po wojnie - suszarni chmielu i PGR-u. Ale ponieważ miałem na sobie buty do łażenia nie po błocie, więc zostałem przy znalezieniu kadru z niewidzialną główną nitką i kapliczką.


Nitka jest pozornie niewidzialna. W mroźne poranki jezdnię przecinają pasy szronu. Widać też spękania asfaltu, ponieważ nad szyną jest on cieńszy i inaczej pracuje, niż pozostała część jezdni, wobec czego pojawiają się rożne fale, ubytki itp.

Ustawiałem sobie spokojnie kadr, powiedziałem "dzień dobry" do przejeżdżającego na rowerze mężczyzny i kątem oka zauważyłem, że szerokim, ale pewnym łukiem zatacza koło. W sumie dobrze, bo chciałem wypytać o kilka rzeczy osoby, których rozmowy słyszałem dobiegające z przystanku autobusowego. No i standardowo poszło - nie będę silić się na dokładne oddania niuansów naszej rozmowy czy specyficznej mowy (szorstka, ale szczera) - bo nie nagrywałem jej (a szkoda), ale to było mniej więcej tak:

- Co tory? Do telewizji?
- Tak, tory, ale nie do telewizji. Po prostu robię zdjęcia o tej linii.
- A to bardzo dobrze, bo to super rzecz była. Jakby to do teraz zostało to by tu ludzie korzystali.
- To co się stało, że rozebrali? - Pytam, choć wiem, ale może mamy inne źródła lub pomysły na interpretację historii.
- Pewnie tak samo, jak teraz jest, że komuś się bardziej opłaca zniszczyć, niż używać. Panie, tu super było - jak się chciało zrobić siku, to się pociąg zatrzymywał w polu i wszyscy wysiadali na siku. O tam - pokazuje w głąb, za plecami - tam były plac z burakami, a ta wiata...
- To pewnie nie ma nic wspólnego z przystankiem? - wtrąciłem.
- Nic, to po Dromexie zostało, jak budowali autostradę, to tutaj badali takie próbki (pokazuje rękami cylindryczny kształt, ale brakuje mu słowa)...
- Cementu?
- O tak, cementu, czy mosty z tego można robić. A potem jak skończyli to zrobili z tego świetlicę.
- A za nią jest chyba fragment takiego typowego kolejowego betonowego muru, prawda?
- Tak, to jeszcze po kolei jest.
- A pan to pamięta dobrze? Tę kolej?
- No pewnie, przecież ja pod "siedemdziesiątkę" jestem.
- A była tu bocznica do fabryki?
- No była, do pegieeru o tu szła - I pokazał mi a ja przestawiłem się i faktycznie dopiero pod pewnym kątem zobaczyłem charakterystyczne pęknięcia asfaltu.

Potem porozmawialiśmy jeszcze o tym, co tu było, że chmiel, że 5000 świń w chlewni, a tam dalej, w Kunach, to jest ich też sporo. I o tym, że jeden człowiek tutaj prowadzi dość kontrowersyjnymi metodami działalność rolniczą, polegającą w większości przypadków na niszczeniu wszystkiego, z czym się spotkałem ponad dziesięć lat temu i ciągle mu się udaje, bo nikt go za rękę nie złapał.

Wszyscy wiedzą.

No comments: