2012/09/03

poweekendzie





W sobotę ciężka praca ogrodowa, w niedzielę rano nagroda. O ile jazda na rowerze sama w sobie daje mi wiele przyjemności, to jazda na rowerze szosowym jest poza skalą. Oczywiście nie umniejszam tu przygodom z babraniem się w błocie rowerem mtb, one są po prostu inne i też je ogromnie lubię, bo dają kompletnie inną przyjemność. Ale "szosa", jak powiedział mój kolega Zbyszek, "jest bardziej rowerem".

Tak czy siak oba sposoby na przemieszczanie się są wybitnie fajne. Najbardziej lubię te pory roku, gdy trwa takie dziwne zawieszenie - niby zima, a już wiosna, albo jeszcze lato, a już jesień. Wieczorna przejażdżka dostarcza masy zapachów - zorane pole pachnie glebą, z wiosek dochodzi zapach tlących się stert ogrodowych śmieci. Idzie jesień, moja ulubiona pora.

Dostałem też pocztówkę z Moskwy.

No comments: