Celebracja wolnych dni od pracy przy komputerze nie pozwala mi się nudzić. Odrabianie zaległości, choć głowa wciąż gdzieś w trasie. Plany na długi przejazd do Kotliny Kłodzkiej muszę odstawić na "za jakiś czas". Choć ja jestem z tym, co strasznie nie lubią "odstawiać na potem". Przynajmniej jeśli chodzi o przyjemności.
Wrzut z dwóch wypadów - czwartek i niedziela. Ponad 5000 kcal łącznie, a tylko 16 km asfaltu (łącznie). Reszta to błoto, piach i trochę zapomnianego bruku.
Jaz Ratowice, Odra. Wczoraj widziałem to z góry podczas podejścia do lądowania.
O, gdzieś z tego miejsca.
A wcześniej jechałem przez wiele wiosek i w wielu miejscach było tak.
Płatki kwiatów zostały zastąpione przez akcenty piłkarskie.
Staw w Jelczu. Niemiłosiernie mnie to dziwi, jak blisko tu ludzie obcują ze śmiercią, na jednym z brzegów jest dość duży cmentarz. I to "przyklejony" do linii brzegowej.
Dzisiaj w trasie były klasyki.
1 comment:
jako nastolatka chetnie oddawalam się kapielom tam...wiedziałam ze obok jest cmentarz ale i tak skakałam z trampoliny ( była tam kiedys, ale pewnie wtedy raczkowałes dopiero;P), Pamiętam ze po któryms tam skoku tak niefortunnie uderzyłam o tafle wody ze uszkodziłam sobie błone.... bebenkową :P
Post a Comment