2015/12/25

Koniec świata w Chwastnicy, 25.12.2015




Pierwszy raz w życiu byłem w Chwastnicy, ale w głowie ta dziwaczna nazwa kołacze się od lat. Przypomniałem sobie o jej istnieniu (wsi, nie głowy) w końcu 2012 roku, kiedy jesienią kończyłem prace nad ul. Oławską, jechałem drogą DW 346 - przy której znajduje się łącznie 5 miejscowości zawierających w swoim spektrum ulic ulicę Oławską - i zobaczyłem drogowskaz "Chwastnica 2 km".

No to trochę zajęło mi zebranie się. Zawsze było jakoś nie po drodze, a to tylko 31 minut pedałowania (pod wiatr) ode mnie. Zawsze ta wieś kojarzyła mi się z końcem świata, słyszałem o niej wiele lat temu i była najczęściej powodem moim zmartwień. Mój sąsiad, który mieszkał piętro nade mną, był ostatnim bastionem towarzyskiego ratunku, kiedy w dzieciństwie moja codzienność polegała głównie na rekonwalescencji po nawrocie choroby lub unikaniu kolejnego nawrotu poprzez niepoparte logiką zakazy robienia wszystkiego. Wtedy czasem udawało się pójść do Sąsiada i po zapukaniu w drzwi najczęściej słyszałem, że "nie ma go, pojechał do babci do Chwastnicy". Gdyby wtedy były Google Mapy, to pewnie wróciłbym do domu i nadąsany z pochmurnym czołem usiadłbym do komputera. Niestety komputer miał Sąsiad, a ja nie miałem. Miałem za to wieczna obietnicę jego zakupu.

Najgorzej było na wakacjach, kiedy moi Kuzyni prawie przez cały czas byli daleko w wojażach, a Sąsiad prawie całe wakacje był u babci w Chwastnicy, a jak wrócił, to jechał do siostry, znacznie dalej, niż do Chwastnicy.

Wieś jest tak bardzo końco-światowa, jak to możliwe. Kilkanaście budynków, dojazd do wsi z własnym wiaduktem nad autostradą. nowoczesny plac zabaw i ślepa droga. Na placu dwójka dzieci, tak na oko siedmioletnich, chórem zawołała "dzień dobry" na widok ładnie obrandowanego kolarza. Dość duża Niemka w średnim wieku prowadziła smyczy szczupłego biszkoptowego labradora, za nimi sznur wszystkich Burków i Azorów z Chwastnicy poszedł na spacer. Trochę jak za łepka na blokowisku, kiedy do któregoś z sąsiadów przyjechała rodzina z "bogatszymi rejestracjami", to oczy całego naszego świata były zwrócone na ich szybkie beemwu i mecedesy w automacie. Skinęła mi głową przywołując jednocześnie psa "komm, komm!", ale bez agresji. 

- Guten Tag!
- Guten Tag!

Dwudziestego piątego grudnia, na końcu świata w Chwastnicy usłyszałem powitanie od dwójki dzieci i Niemki.




2015/12/23

Koniec świata w Kunach, 23.12.2015




dwa, góra trzy kilometry od południowego kręgosłupa cywilizacyjnego tego kraju w obecnych granicach wyznaczonego przez autostradę A4. kilometr przez pole do drogi wojewódzkiej 395 łączącej nijakie miasta: Oławę i Strzelin. próbując doświadczyć dolnośląskości chyba najlepiej jest wejść w dolnośląskie końce świata. albo końce świata w ogóle. może nawet lepiej nazwać to ślepymi odnogami świata (żeby nie użyć ślepej kiszki). mieszkałem w takim jednym końcu świata blisko dwa lata. kiedyś. to doświadczenie tak inne od wszystkiego innego, że całość spektrum normalnego miejsca podniesiona do kwadratu nie przeważy inności dowolnego "końca świata". wystarczy, żeby droga miała przedłużenie, żeby wpadała do kolejnej wsi, żeby jej charakter był inny. odległość nie ma znaczenia. może być pół kilometra, może być sześć kilometrów. ślepa droga z jednej strony zabija, z drugiej konserwuje.

no to tak się wraca do korzeni.

a muzycznie jest dziwnie: Harmonia - Watussi