2008/03/31

home sweet home - po 56 tygodniach mieszkaniowej banicji

Czekał czekał i doczekał. Nie było to planowane 6 tygodni, tylko o 50 więcej. Było nie było właśnie mija i odchodzi w przeszłość. Jest mi tak dziwnie, że aż się boję. Dążenie do tego zabrało mi tyle siły życiowej, że teraz już nie wiem co robić. To tak, jak nagle mieć wszystko i nie mieć sensu dalszego życia. Zejdę więc na ziemię i pomyślę, jak 95% rodaków. Teraz już tylko plazma 55" i Playstation 3. Potem mogę odejść.

Blog Kraszkostka będzie mieć problem. Zrobiły się takie korki, że nie ma możliwości tam dojechać. Popracuję nad tym w końcu tygodnia. Auto zostawię pod miastem i dalej rowerem.

2008/03/26

wiedziałem, kurde

Czekałem pół roku na tę liczbę. Pół roku mówiłem, że będzie magiczna chwila. Wczoraj nastąpiła. A ja to zauważyłem dokładnie jeden kilometr po fakcie. Miała być fotka okolicznościowa na 333.333 km przebiegu. I co? I kupa. Teraz muszę kolejne 111.111 km przejechać, żeby była następna fajna liczba przebiegowa. A tak już chciałem ją sprzedać... no nic moja Carino E. Damy radę. W rok nakręcimy do kolejnej.

czysta reklama

"Niesamowite" - wyszeptał po dłuższej chwili Redaktor. "Oszałamiające" - tyle tylko powiedział Krytyk. "Durnie" - powiedział Lokalny Artysta.

Sprawy sie komplikują. W pierwszym wywiadzie udzielonym od wielu lat naszej gazecie, Lokalny Artysta przyznał, co tak na prawdę go nosi na tym świecie. Oto fragment:

L.A.: Po pierwsze miej Pan na uwadze, że nie lubię Waszej gazety, bo nigdy nie promowaliście dobrych rzeczy skupiając się na ciotkach i kuzynkach pozyskiwanych dla fajnych dziewczyn. Po drugie muszę złamać to milczenie, bo dochodzi od wielu miesięcy do aktów nadinterpretacji mojej pracy. Proszę mi uwierzyć, że w moich zdjęciach nawet czysta symbolika nie służy owijaniu w bawełnę. To proste sprawy zrozumiałe dla niemal każdego. Doszło do momentu, gdy obraz nas już nie otacza, ale osacza. Naturalne stało się to, że wzrok przyciągany jest przez coś, co wyróżnia się z tłumu. Pusty bilbord (już można użyć spolszczonej nazwy), tym bardziej w nocy i podświetlony, bardziej przyciąga moją uwagę niż ten z kolejną reklamą sieci sklepów AGD czy innych proszków do prania. Nie wspomnę, że jest też sam w sobie ciekawym przedmiotem. Już nie jest nośnikiem, ale bilbordem - bytem architektonicznym samym w sobie.

Red.: Czy w takim razie bilbordy urosły do rangi osobnych bytów filozoficznych?

L.A.: Spierd.... pan!

2008/03/25

Pan Ratownik GOPR i inni

Marcin M. w drodze na realizację materiału zdjęciowego
dla pisma o biznesie na szlaku koło Międzygórza, 16.03.2008 r.

Przyjechał z kolegą Pawłem O. z Warszawy.

Pan Ratownik GOPR spotkany na szczycie Wielkiej Sowy, 15.03.2008 r.
Przyjechał na dyżur z Wrocławia.

Tomek R. na drodze na szczyt Wielkiej Sowy, 15.03.2008 r.
Przyjechał ze mną na mały spacer po górach.



Warto przytoczyć komentarz do tych nowych fotografii, jaki ukazał się na łamach poczytnego ogólnopolskiego dziennika. Otóż redaktor działy kultury i sztuki napisał dość odkrywczy komentarz do powyższych prac:

"...Lokalny Artysta kolejny raz zaskoczył fanów swoich fotografii. Po spektakularnym powrocie do pracy w pełni analogowej, postawił na nową jakość obrazowania, postawił pierwsze kroki w dziedzinie, na obszar której do tej pory nie wkraczał. Na jego fotografiach pojawił się Człowiek. I to jaki człowiek! Zawsze ograniczał się do fotografowania znajomych, przyjaciół, rodziny. Tym razem wśród tych dokumentacyjnych poniekąd prac pojawił się przypadkowo spotkany obywatel. Oczywiście Lokalny Artysta nie skomentował tego wydarzenia w sposób, który by nas mógł zaskoczyć, niemniej jednak jest to kolejne potwierdzenie chęci zwrotu w sztuce. Parcie do przodu poprzez powrót do korzeni w przypadku tego konkretnego twórcy ma sens i rację bytu."

2008/03/22

sobotni wieczór w wigilię Wielkanocy


Lokalny Artysta wigilię Wielkanocy, a zarazem drugi dzień wiosny spędził na wywoływaniu filmów. Zebrało się ich kilka. Zaraz po tym, jak skończył wywoływać ostatni film spoczął przed telewizorem oglądając 52 kanał Cyfrowego Polsatu, czyli Discovery Channel. Na nim dokument o łowcach tornad. Niestety mimo szczerych starań naszemu reporterowi nie udało się dowiedzieć od Lokalnego Artysty, co jest na tych filmach. Czy to nowy cykl? Czy to kolejny przełom?? Udało mu się jedynie zrobić z ukrycia zdjęcie schnących filmów, na których można rozpoznać sylwetki ludzi i jakieś bilboardy, może także krajobrazy. Póki co nic konkretnego nie wiadomo. Zobaczymy, co przyniosą najbliższe dni. Jedno jest pewne: w życiu Lokalnego Artysty coś przejmująco drgnęło...

2008/03/21

rok zleciał


[']
(TTTTT)
(TTTTT)
(LLLLL)

/\
to mały tort z jedną świeczką

2008/03/20

Zakupy


Typowe zakupy Lokalnego Artysty. Normalna lista zakupów w typie średniego maxi zestawu, który obejmuje pomidorki koktajlowe czerwone, pomidorki koktajlowe żółte, awokado, puszka kukurydzy Bonduelle, dwa bilety na koncert Eintuerzenden Neubauten. Dwa, choć Żona ze mną nie idzie, ale nigdy nie wiadomo, kto wpadnie z niespodziewaną wizytą. Jeśli nie będzie mieć ta osoba ochoty na pomidory, to może koncert ją zadowoli.

Jednak i tym razem tablidy mnie wyśledziły i zamieściły informację, że to wcale nie jest prezent dla niespodziewanego gościa, tylko zakup na zlecenie kumpla w postaci Pawła O, bossa falenickiego nurtu fotografii ogrodowej. Może i te durne tablidy mają rację. Może tylko w połowie. Drugi bilet jest mój. I ja tam będę.

Wrocław - Krakowska - Live Trasmission

2008/03/19

a zapomniałem...


Jak mogłem zapomnieć sie pochwalić. Mam ją już od grudnia 2007, wrzucam z niej foty i pracuję nią, a nie pochwaliłem się swoim zadowoleniem uchwyconym i tym razem przez Oleyneetschack'a:) W każdym razie rozwiewam wszelkie wątpliwości, że jeszcze pracuję cyfrą. To na prawdę wagowo 90% mojego sprzętu. pozostałe 10% to Feliks Edmundowicz Dzierżyński (FED 5c). I nic więcej. Może jestem durny, może jestem głupi. Może nawet szurnięty. Ale jaki szczęśliwy!

Warszawa/Falenica - 10.12.2007 r.

Po 30 minutach wiszenia posta ukazała się odpowiednia notatka w środkach masowego przekazu dotycząca potwierdzenia domniemań tabloidów. Portale internetowe o sztuce zawrzały. Instytucje zajmujące się kulturą i sztuką podniosły alarm. Wszędzie zawrzało.

Za to z pozytywną reakcją, której się nie spodziewałem, spotkałem ze strony małych producentów chemii fotograficznej z Republiki Czeskiej, Węgier oraz, co było pewnym zaskoczeniem po ostatnich komentarzach na forach pod adresem Angeli Merkel - Niemiec. Tak czy owak najważniejsze jest to, że szum powstał.

2008/03/16

tak jak kiedyś Weston, Adams, Evans


Trzej Królowie swoich branż wyruszyli pod komendą Lokalnego Artysty na polowanie obrazowe. Uzbrojeni w szklane armaty samonaprowadzające się na dowolnie wskazany obiekt, podwozie zdolne do ultraszybkiego przemieszczania się po terenach Kotliny Kłodzkiej, poszukiwali kadrów. Kadry niestety skorzystały z naturalnej ochrony, jaką zapewniły im chmury, które skutecznie uniemożliwiły postanie kontrastu na tyle silnego, by ujawniły swoje walory. Generalnie dywersja.

Niemniej jednak pojawiło się kilka ciekawych konkluzji:
  • w Kłodzku jest most, który nie jest mostem, jest ultrazabytkową kładką, ale się rozpada.
  • przewodnicy po sztolniach są git, nawet na ciężkim kacu.
  • mieszkańcy Kłodzka dziwnie się patrzą
  • opel calibra musi mieć foliowane dywaniki ze wzorem ryflowanej blachy
  • najlepsze pstrągi są w Górach Sowich
  • ogród bajek nie jest fajny, ale Międzygórze jest masakryczne.
  • Niemcy na szlaku mówią w zachwycie: Wunderbar; Angole: Beauty...; Polacy: O kurwa, zajebiste.
  • Biegacze nie chcą się dać fotografować, bo nie ustoją przed eRBetką przez 3 minuty.
  • Sunia potrafi jeść chrupki Pedegree, ale po 18 godzinach postu.

2008/03/12

na giełdzie staroci


Lokalny Artysta wyszedł poza sfery swojego normalnego postrzegania w celu przeprowadzenia oględzin na końcówce giełdy staroci odbywającej się pod budowlą o wielu nazwach. Kiedyś nazywało się to Jahr Hundert Halle, później Hala Ludowa, teraz Hala Stulecia. Lokalny Artysta nie wie czemu tak jest. W towarzystwie żony - Młodej Obiecującej Artystki i Pawła O. przeczesywali stragany w poszukiwaniu najdziwniejszych dziwactw, jednak najdziwniejsi byli sami handlujący. Oczywiście nie obyło się bez niepokojenia Lokalnego Artysty przez natrętnych dziennikarzy, jednak dzięki temu, że pojawił sie już pod koniec giełdy, ekipy filmowe miały już spakowane kamery, więc kolejny raz uniknął transmisji na żywo. Najciekawszym eksponatem zdało się być wiekowe lustro, w którym Lokalny Artysta zauważył swoje odbicie wraz z odbiciem małżonki. Nie wytrzymał i wyciągł aparat. Uwiecznił. Pan Adam Niedziele, kurator wielu wystaw w rejonie przebywania Lokalnego Artysty, skomentował to wydarzenie słowami:

"Lokalny Artysta - bo chyba bez skrępowania można już używać etykiety przypisanej temu artyście - wielokrotnie zaskakuje nagłymi zwrotami w swojej twórczości. Nikogo zatem nie dziwi fakt przeplatania jego romantycznej nuty z autoekspozycyjnym homocentrycznym ukazywaniem siebie nie poprzez sztukę, ale dla sztuki. Od kilku lat prowadzimy eksperymenty, mające na celu zaklasyfikowanie Lokalnego Artysty do jekiegokolwiek znanego nam nurtu, jednak prawdopodobnie mamy tu do czynienia z fenomenem o nieprzewidywalnej skali."

2008/03/10

nie było śmiesznie


Wszedł do szpitala w ojcem podtrzymującym ciężko łapiącą każdy oddech matką. Jak zwykle lekarze do izby przyjęć szli dość długo, a w czasie oczekiwania na przyjęcie wbiegło dwóch młodych mężczyzn, którzy od razu weszli do pokoju dla pracowników pogotowia. Młyn się zrobił straszny, wybiegli z budynku. Po chwili na noszach wwieźli człowieka. Był nieprzytomny. W kilka chwil pusty szpitalny korytarz zawrzał, za drzwiami izby przyjęć chyba rozpoczęła się walka. Ludzie biegają w czerwonych kombinezonach z opalizującymi pasami, pokrzykiwania, dźwięki elektronicznych urządzeń i cały czas przeraźliwy świst oddechu babki.

Jeden z młodych ludzi, którzy przyprowadzili pacjenta, próbował wejść, ale trzaśnięto mu drzwiami przed nosem. Pisk urządzeń, w jednej chwili spokój. To nie był wylew. To zawał. Człowiek nie żyje. Lekarz prosi o przejście do drugiej izby przyjęć, ta będzie zajęta przez godzinę. Trzeba wypełnić dużo dokumentów.

.....

Korytarz zalewa dźwięk skrzypiących kółek. Pani woźna pcha przed sobą łóżko, które nie ma materaca.
Ma blaszany, wklęsły blat. Nikt, kto na nim się znajdzie nie będzie narzekać na chłód czy niewygodę.

.....

Takie się stały czasy, że człowiek nie umrze w domu, że bliski nie będzie go trzymać za rękę.
Umiera w szpitalu otoczony kakofonią pisków, zgrzytów i trzasków. Całe życie zakończone jednym ciągłym dźwiękiem.

2008/03/03

Paweł O. - "Boję sie Amerykanów"

Lokalny Artysta z Oławy zapytał kiedyś swojego przyjaciela Pawła O.,
czy ten się czegoś boi, ale tak, że na prawdę strach.

"Tak, napawa mnie lękiem autokratyczna hegemonia USA,
boję się - jako mieszkaniec stolicy kraju będącego w opozycji
do Islamskich Terrorystów - o swoje życie. Codziennie.

Boję się wszelkiego rodzaju ruchów nacjonalistycznych
i faszyzujących, boję się o Wietnamczyków na Stadionie".

niski stan wody w Odrze


Połowa lutego 2008 roku. Widok na lewy brzeg miasta, w którym żyje lokalny artysta.
"Czekałem 20 lat na tak niski stan wody, by uzyskać tę kompozycję" - zwierzył sie
z nieukrywanym wzruszeniem naszej korespondentce pan Sienkiewicz.
Oczywiście dziennikarka nie mogła nie zadać pytania, co będzie przedstawiać
ta fotografia, na co artysta odpowiedział w znanym dla siebie stylu:
"Ch... Cię to je...., przecież widzisz, gdzie stoimy!"

Wraz z czytelnikami czekamy na dalsze prace,
które ukazują w tak oryginalny sposób piękno naszego miasta.

2008/03/02

Pielgrzym


Paweł O. uchwycony w czasie swojej pierwszej w 2008 r. pielgrzymki
na ziemie Dolnego Śląska w dniu 24 lutego.

To nadzwyczajne wydarzenie uświetnił przejściem suchą stopą po zbiorniku
wodnym otaczającym fontannę na Pergoli tuż za Halą Stulecia (do niedawna: Hala Ludowa).

Flara na jego sylwetce to najprawdopodobniej pierwszy udokumentowany ślad
aktywności spirytualnej w tym miejscu. Miejscowi często obserwują je na
swoich fotografiach pamiątkowych. Ma ona wg nich związek ze spacerami
Pabla Picassa, który w roku 1948 przechadzał się po tej okolicy.

kuzyn Olo


Kuzyn Olo to ideowiec, który walczy ze stereotypami. Pierwszym, z którym się zmierzył, jest ten, że można w lesie robić fajne rzeczy, nawet jeśli nie jest to grzybobranie. Potrzebne jest tylko do tego około 250 KM oraz 25 EUR na godzinę takiej zabawy.

Kuzyn Olo to także przyszły ojciec, we wnętrzu jego żony miliony komórek dwoją się i troją w budowie wysoce wyspecjalizowanej jednostki, jaką ma być pokolenie Sienkiewiczów na XXI w.

Żarty się skończyły.